Strona:PL Mniszek Helena - Trędowata 01.pdf/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wacznie, ale pannie Ricie było do twarzy. Ona zawsze ubierała się inaczej niż wszyscy, jej uczesania mogły wielu razić. Miała ruchy śmiałe i pełne wdzięku. Każda rzecz, będąca dla innych niemożliwością, z nią kojarzyła się jaknajlepiej. Szczera, zabawna, dowcipna, była przytem sympatyczna i zarażająca wszystkich wesołością.
Księżna miała dla niej słabość, choć często raziły ją dziwactwa wychowanki Panna Rita z zamiłowaniem uprawiała sport. W Obronnem, majątku księżnej, miała własną stajnię, gdzie najczęściej lubiła przesiadywać. O koniach mogła mówić bez przerwy, i teraz siedząc na stylowym foteliku z filiżanką w ręku, rozmawiała z młodym paniczem, uzbrojonym w binokle.
Dowodziła mu czegoś z zapałem, wreszcie, stawiając energicznie filiżankę na stoliku, rzekła:
— Ach pan się nie zna na koniach, jeśli moim zarzuca pan braki czystości krwi. Moje konie importowane prosto z Anglji. To są folbluty. Niech pan zapyta ordynata: on koneser pierwszej wody.
— Zawsze ordynat! Zawsze mnie pani do niego odsyła. Czy to wyrocznia?
— W kwestji końskiej napewno.
— Czy dlatego, że ma dziewięć muz z Apollinem?
— Nie, ale jest prawdziwym i bezstronnym znawcą.
— Więc mnie pani odmawia tych cnót?
— Po części. Pan jest zaślepiony w swoich perszeronach i wszystko, dobre widzi tylko w swej stajni.
— Chyba pani raczy przyznać, że moja stajnia nie jest byle jaką.
Panna Rita skrzywiła się.
— Nie lubię perszeronów.
— Nie lubi pani? Ha! to kwestja gustu. Tak samo ja nie cierpię anglików.
Panna Rita zmierzyła go ironicznem spojrzeniem.
— Więc niech pan tak mówi, ale poco wyliczać wady, które nie istnieją.
— Dla mnie istnieją choćby w anglezowaniu, które pani doprowadza do granic najwyższych.
— To nie wada. Jeśli tylko takie pan widzi, jestem spokojna. Zresztą ta rasa koni zawsze bywa anglezowaną.
— Ale u pani bajecznie!
— Ech! co pan mówi! Szkoda, że znikł ordynat, prosiłabym go o interwencję.
— Pan Michorowski poszedł po Lucię I jej nauczycielkę — odezwała się powolnym głosem panna Michalina Ćwilecka. — Przez czas rozmowy panny Rity z hrabią Trestką siedziała milcząca, popijając herbatę. Ubrana była dość gustownie, w jasną suknię, bo tak chciała matka, lecz nic jej nie bawiło, nawet zabawa innych nużyła ją. Miała wygląd apatyczny. Powiedziawszy krótko, gdzie jest Waldemar, spuściła oczy na filiżankę i zmilkła, jak przedtem.
Hrabia Trestka poprawił binokle i uśmiechnięty złośliwie, rzekł:..
— Jakieś fory ma ta nauczycielka, skoro ordynat tak się nią zajmuje.
— Ale co znowu. Il lʻabhorre! — zaprzeczyła panna Rita, — tak przynajmniej mówi Lucia, a więc to samo co z Klarą.
— Zdaje się.
— Czy i podobna do panny Klary?