Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Usłysz nas! Spójrz na ojca i na dziecka klęski!

II.
Poprzedzający; strażnik wbiega gwałtownie.

Strażn. To on! Sam go widziałem. Lśni ogień strażniczy,
To on! Danajczyk runął na kark swej zdobyczy,
I padł Ilion potężny od bogów niełaski!
O krwawe, dzień zwycięztwa wieszczące nam blaski,
Co lejecie się ku nam ze szczytów na szczyty,
Witajcie! Witaj, ogniu sławy niespożytéj,
Którego w czarne, chmurne i w gwiaździste noce
Me oczy tyle razy szukały w pomroce!
Ojczyzno! ukąsiła już frygijskie gardła
Spiż mężów — twych i wielkie zwycięztwo wydarła;
Zburzon gród: z wieź i murów — gruzy i zwaliska!
I oto upragniony dzień powrotu błyska!
Talth. Szalony, co-ś powiedział? Sen łudzi cię płochy!
W barbarzyńskiej gdzieś ziemi gniją Wodza prochy;
Nie wróci nikt z tych, których tak-eś my kochali.
Eur. Pasterz jakiś na szczycie gór ognisko pali,
Lub Kronida czerwoną zwiódł cię błyskawicą.
Strażn. Nie! Czuwałem, na jawie, z rozwartą źrenicą.
Nie! Ostatni, najwyższy stos jeszcze połyska
I nad chmury — skier złotych wir płomienny — ciska:
To sygnał, co ma źródło w Ilionu pożarze.
Ilion w rękach Hellenów — nie śnię, ani marzę —
A Władca, Pasterz ludów, zwycięzcą nareszcie!

III.
Poprzedzający; Klitajmnestra wchodzi. — Za nią orszak kobiet. — Na jej skinienie strażnik wychodzi.

Klit. Prawdę rzekł, starcy. Radość w sercu mojem.
Wierzcie!