Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Co wozów, pozbawionych woźniców, szermierzy,
Co jęków, pomieszanych z orężnemi zgrzyty!
Eur. Ile krwi, łez, bogowie, dla jednej kobiéty!
Talth. Sami, starzy, bezsilni, na swych kijach zgięci,
Przy zagasłych ogniskach czuwamy bez chęci;
Dzieci nasze zginęły w młodej siły kwiecie!
Eur. Jak widziadła błądzimy bez celu po świecie.
Talth. Nie wróci już Atrejda nasz boski w te strony!
Jakież libacye z wina, gzy z wody solonej.
Jakież, ciężkie od tłuszczu, ud wolich mięsiwa
Przebłagają Erynnię, co wciąż pomsty chciwa
Nawiedza dniem i nocą, prastare te mury,
Jaskinię nienawiści i zdrady ponurej,
Świadka zbrodni, które się ongi tu spełniły?
Eur. Milczenie! Licho bądźmy, kiedyśmy bez siły!
Kobieta z twardem sercem, która wszystko może,
Nie czeka bohatera, co go wzięło morze,
Lub Pryjamida włócznią podał między cienie.
Pomnijmy, na języku mieć wołu. Milczenie!
Talth. A młody spadkobierca w dziedzictwie tem całem!
Hańba jest jego częścią, Sromotą — udziałem.
Jak niewolnik, pod batem żyć musi środ trudu,
Bez nadziei ujrzenia grodów swych i ludu!
Biada!
Eur. Biada!
Talth. O Zeusie! siedzący na szczytach
Świętych, którego oko wciąż czuwa w błękitach,
Którego brew zmarszczona gnie nam blade czoła
Pod szałem burz i gromów, wyjących dokoła,
O Dajmonie czcigodny i zawsze zwycięski,