Strona:PL Miriam - U poetów.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

El. Bogi! wrzawa się wzmaga.
Kall. Krzyk, skarga posępna!
Ism. Ach! ach! Niepocieszona kochanka występna
Zawodzi nad kochanka zwłokami.

Klitajmnestra, blada, wzburzona, ukazuje się pod portykiem.

El. Ha! Bogi!
Matka!
Kall. Lęk jej źrenice rozszerza złowrogi!
Ism. Tchnienie Godzin wyrocznych czuje snadź już z bliska,
I zgroza śmierci z ócz jej wytrzeszczonych błyska.

Elektra i choefory uciekają.
VIII.
Klitajmnestra.

Klit., chodzi, jak błędna, tu i owdzie. To prawda!
Ja uciekłam! Któż to jest w istocie
Ten żebrak, zbójca Królów? Nie wiem. Twarz ma w pocie.
Zuchwałość jego moc ma wyrocznego cudu!
„Wchodzę, człowiek ów za mną: „Oto władca ludu“.
Mówię mu. Syn Thyesta, widząc go, że stoi
Kornie u drzwi, w dobroci ośmiela go swojéj:
„Cudzoziemcze, Bóg z tobą! Nie trwóż się, jak żywo.
„Bo przestąpiłeś próg mój pod wróżbą szczęśliwą!“
Człek podchodzi i Władcy to, co mnie, powiada.
Zbliża się jeszcze, mówiąc, aż naraz przypada
I w piersiach Króla topi nóż do rękojeści!
Krzycę. Sługa nadbiega, by w trwodze niewieściej
Umknąć wyjąc... Ten jeszcze uderza, w krwi broczy...
Ja — ja uciekam, kryjąc w Obu dłoniach oczy!
Dla czegóż uciekałam? Dla czegóż ja milczę?

Wraca ku portykowi, krzycząc: