Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/351

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się tak oszołomioną, zupełnie jakby pijaną, i patrzyła ma w oczy z zachwytem, a oczy te zdawały się mówić:
— Och, ta twoja tłusta twarz!.. twoje tłuste ręce!.. twoje duże oczy!..
Dopiero wieczorem, po obiedzie, mogłam nieco zastanowić się.
Przyszła mi w tej chwili myśl i potem umocniła się we mnie, że Józef musiał być wtajemniczonym w ten śmiały rabunek. Coś mówiło mi, że pomiędzy podróżą jego do Cherbourga a przygotowaniem tego nieporównanie zuchwałego czynu był jakiś związek. I przypomniała mi się odpowiedź jego w wilję wyjazdu:
— To zależy... od jednej bardzo ważnej sprawy.
Pomimo, że usiłował być naturalnym, ja jednak odczuwałam w jego gestach, w jego zachowaniu się, w jego spokoju, niezwykły przymus... dla mnie jednej widoczny.
Tego instynktownego przeświadczenia nie starałam się wcale odpychać. Przeciwnie cieszyłam się tem... Gdy Marjanna zostawiła nas na chwilę w kuchni samych, zbliżyłam się do Józefa i cicho, łagodnie, z niedającym się wyrazić wrażeniem zapytałam go:
— Józefie, powiedz mi, że to ty zgwałciłeś małą Klarę w lesie... Powiedz mi... że to ty ukradłeś srebro pani...
Zdumiony, osłupiały tem pytaniem Józef, patrzył na mnie w milczeniu... następnie nagle, nie odpowiadając mi, przyciągnął mnie ku sobie i pochyliwszy się pocałował w kark tak mocno, że zupełnie jakgdyby mnie uderzył pałką, poczem wyrzekł:
— Nie mów o tem... ponieważ pojedziesz ze mną do kawiarni... i przytem dusze nasze są podobne.
Przypomniał mi się posąg indyjski, stojący w salonie hrabiny Fardin, posąg ten był przeraźliwie, zbrodniczo pięknym... W tej chwili Józef był podobny do niego...

Przeszły dni... przeszły miesiące... Naturalnie władze nić nie potrafiły odkryć i ostatecznie zaniechały sprawy...