Strona:PL Mirbeau - Pamiętnik panny służącej (1923).djvu/335

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wały włosy na głowie, choć byłam zupełnie nie zainteresowaną w tej kłótni.
Pani coraz bardziej rozdrażniona tupała nogami w dywan, usta jej zbladły, a ręce zacisnęły się, poczem szybko wykrzyknęła:
— Męczysz mnie... męczysz... męczysz... Wyjdź! Pan jednak w dalszym ciągu tłumaczyli, przybierając ruchy rozpaczliwe.
— Moja droga!... czyż to rozsądne... o gorset... czyż to warto... moja droga... popatrz na mnie... uśmiechnij się... to głupio robić tyle awantur o gorset...
— Ach, zamęczasz mnie... — wyrzuciła pani z siebie z impetem. — Wychodź stąd...

Skończyłam sznurować gorset pani... i, związawszy, wstałam z dywanu, na którym przyklękłam... zachwycona, iż ujrzę te dwie piękne ich dusze w całej nagości... zmuszę niejako do upokorzenia się wobec mnie... Pragnąc być aż do końca tej awantury, starałam się nie zwracać na siebie uwagi i zachowywałam się cichuteńko.
Z kolei pan, który długo powstrzymywał się, rozzłościł się również... Skręcił w ręku wielką gałę z dziennika mód i z całej siły rzucił nią w toaletę krzycząc:
— Do djabła, tego już zanadto! Ciągle ta sama historia... Nie można nic powiedzieć, ani nic zrobić, zawsze cię kopią, jak psa... Zawsze przytem grubijaństwa, ordynaryjność... Mam dosyć już takiego życia!.. Mam wyżej gardła tego zachowania się twojego... zupełnie jak przekupka... Chcesz, zatem ci powiem... twój gorset... jest obrzydliwy... zupełnie jak gorset ulicznicy...
— Nędzniku!..
Z oczami nabiegłemi krwią, z pieniącemi od złości ustami, z zaciśniętemi pięściami, groźna, zbliżyła się do pana... I tak była wściekła, że ani jedno słowo nie wyszło z jej ust, dostała czkawki.
— Nędzniku!.. — wykrztusiła nakoniec. — I to ty... ty