Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/412

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zmieszane z gradem, grad zmieszany z ogniem
Spadną na Egipt z nieba i kraj zniszczą,
A co zostanie traw, owocu, ziarna,
Zjedzą szarańczy nieprzejrzane chmary
Do ostatniego szczątka zieloności.
Ciemność zapadnie od granic do granic,
Trzy dni trwać będzie ciemność namacalna,
Wreszcie, o samej północy, śmierć spotka
Wszystkich Egiptu pierworodnych synów.
Tak poskromiony dziesięciu ranami,
Ten potwór rzeczny poddaje się wreszcie,
I gościom swoim dozwala wyruszyć,
Lecz chociaż mięknie zatwardziałe serce,
Znowu twardnieje, jak lód po roztopię:
Zapamiętały, zapędzi się w pogoń
Za tymi, których tylko co uwolnił,
Utonie w morzu wespół z wojskiem swojem,
Gdy lud wybrany przejdzie suchą nogą
Pomiędzy dwoma ścianami z kryształu,
Którym Mojżesza różczka tak stać każe,
Aż ocaleni wyjdą na brzeg drugi.
«Tak wielkiej władzy swojemu świętemu
Udzieli Stwórca, choć za pośrednictwem
Swego Anioła, który w dzień przed niemi
Jak obłok, w nocy jako słup ognisty
Iść będzie, drogę wskazując w pochodzie
I od pościgu chroniąc; król ów bowiem
Uparty, gonić ich będzie noc całą,
Lecz ciemna chmura zbliżyć mu się nie da
Aż do poranka: wtedy Bóg, spojrzawszy