Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/359

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Choćby dzielone z współwinną niewiastą?
Tak czego pragniesz i czego się boisz
Zarówno twoje rozwiewa nadzieje,
I takie nędzy twej stawia świadectwo,
Jakiej ni przeszłość, ni przyszłość nie jawi;
Podobnyś tylko do Szatana zbrodnią
I karą. W jakież, o sumienie, wiedziesz
Odmęty strachów i grozy? nie zdołam
Z nich się wydostać: tonę coraz głębiej!»
Tak Adam w głośnych rozwodził się żalach
Wśród nocy cichej, nie takiej jak wprzódy,
Orzeźwiającej, świeżej i łagodnej:
Teraz czarnemi mgłami osłonięta,
Posępna, straszna, w jego złem sumieniu
Jeszcze straszniejszem wszystko przedstawiała.
Leżał na zimnej ziemi rozciągnięty,
Klnąc swe stworzenie i wciąż śmierci łając,
Ze się opóźnia, gdy zapowiedziana
W dniu jego grzechu. «Czemu nie przychodzisz»,
Rzecze, «by ciosem trzykroć pożądanym
Byt mój zakończyć? Czy nie może Prawda
Dotrzymać słowa? Czy sprawiedliwości
Boskiej nie pilno zostać sprawiedliwą?
Ale nie przyjdzie Śmierć na zawołanie
I Sprawiedliwość nie przyśpieszy kroku
Dla próśb i żalów. O lasy, o wody,
Wzgórza, doliny, jakże inne echa
Jeszcze niedawno z was wywoływałem,
Jak inną pieśnią uczyłem rozbrzmiewać!»
Tak znękanego widząc smutna Ewa,