Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/311

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dalekie kłamstwa i wszelkiej obłudy.
Czegóż się lękam? Raczej czyż wiem czego
Lękać się trzeba w tej nieznajomości
Dobra, zła, Boga, śmierci, prawa, kary?
Oto na wszystko lekarstwo tu rośnie,
Owoc niebiański, rozkoszny dla oka,
Nęci do jadła, mądrością obdarza;
Cóż mnie wstrzymuje, dla czegóż nie sięgnąć?
Nakarmić ciało i umysł zarazem?»
Tak mówiąc, w chwili złej, rękę zuchwałą
Ściągnęła; owoc zerwała i jadła!
Ziemia uczuła ranę, a przyroda
Przez wszelkie swoje twory śląc westchnienia,
Bólem świadczyła, że wszystko stracone.
Spełniwszy zbrodnię, wąż wsunął się chyłkiem
W gęste zarośla, co mu łatwo przyszło,
Gdyż Ewa całkiem zajęta jedzeniem,
O niczem innem nie myślała wtedy.
Zdawało jej się, że tak rozkosznego
Smaku w owocu żadnym nie doznała
Do tego czasu. Czyli tak istotnie?
Czy w wyobraźni było, pobudzonej
Oczekiwaniem nadzwyczajnej wiedzy?
Bliską boskości już się w myślach czuła.
Chciwie łykała owoc smakowity,
Że śmierć połyka nie wiedząc, aż syta,
Jakoby winem podniecona, rześka,
Rozweselona, tak mówi do siebie:
«O drzewo szczytne, ze wszystkich drzew Raju
Najwyborniejsze! błogie, dzielne w skutkach!