Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/261

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nieoświeconą promieniami słońca
Wtedy spotyka noc, gdy pierwsza strona
Błyszczy słonecznem światłem. Cóż jeżeli
Ziemia, co światło śle w strzeń przezroczystą
Towarzyszowi swemu, księżycowi,
Wyda się gwiazdą, co mu w dzień tak świeci,
Jak on jej w nocy? Jeśli tam są kraje,
Pola, mieszkańcy? Plamy na nim widzisz,
Jak chmury, z chmur deszcz pada, z miękkiej ziemi
Deszcz wywołuje owoce i życie.
Może odkryjesz kiedy inne słońca
Z ich księżycami, wciąż rozsiewające
Męski i żeńskie światło (bo te wielkie
Dwa działy płciowe dają życie światu);
Może na każdem z owych ciał niebieskich
Mieszczą się jakie żyjące istoty?
By takich wielkich w przyrodzie przestrzeni
Nie zamieszkała żadna żywa dusza,
By puste były, przeznaczone tylko
Na to, by świecić, aby każda gwiazda
Ledwie światełko słabe posyłała
Dalekiej ziemi, zamieszkałej, która
Innym je zwraca — o tem wątpić można.
Lecz czy te sprawy są takie, czy inne,
Czy panujące na niebiosach słońce
Dokoła ziemi się toczy, czy ona
Dokoła słońca; czy ono od wschodu
W drogę ognistą wstępuje, czy ona
Z zachodu cichy bieg posuwa, krokiem
Łagodnym, sennym, na wirowej osi