Strona:PL Milton - Raj utracony.djvu/196

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Za Króla, który z prawa swych przymiotów
Króluje. Idź więc, Michale, zastępów
Niebieskich wodzu, i ty, Gabryelu,
Dzielnością jemu najbliższy; prowadźcie
Do boju synów mych niezwyciężonych,
Świętych pod bronią tysiące, miliony,
W szeregach, równych liczbą buntownikom
Zuchwałym. Śmiało napadnijcie,
Ogniem i bronią walczcie i ścigajcie
Do krańców Nieba; odpędźcie od Boga
I od błogości, aż do miejsca kary,
W przepaść Tartaru, w płomienie chaosu
Zgotowanego do ich pochłonięcia.««
»Głos Najwyższego ucichł i wnet chmury
Ściemniały w koło wzgórza, dym zatoczył
Czarniawe kłęby z ogniem przemieszane;
Znak to był gniewu bliskiego wybuchu;
Niemniejszym strachem przejęły trąb dźwięki
Rozgłośne, z wyższych sfer Nieba płynące.
Na tę komendę, wojska zgromadzone
W obronie Niebios w potężny czworobok
Szyk sformowały; złączone jednością
Niepokonaną, ruszyły wT milczeniu
Ich legiony przy dźwięku muzyki
Instrumentalnej, pełnej harmonii,
Budzącej zapał do dzieł bohaterskich.
Przez wodzów bogom podobnych wiedzione,
Za sprawę Boga i za Messyasza
Jego ruszają w niezłomnych szeregach.
Ni spotykane wzgórza, ni doliny