Przejdź do zawartości

Strona:PL Mikołaj Rej – Żywot człowieka poczciwego (1881).djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
178

się go nawięcej strzedz potrzeba; a nie inaczej jako onego robaka jadowitego niedźwiadka, co pierwej cichuchno przeliże, a potem barzo szkodliwie ukąsi. A trzech razem kąsa tem jadowitem żądłem swojem taki wszeteczny człowiek, bo kąsa pana, iż go na złe sprawy przywodzi onemi obleśnemi słowy swemi: kąsa tego co go do niego hydzi a strofuje, sam się rzkomo przysługując; kąsa nędznik sam siebie, a jeszcze snać szkodniej niż tych, gdyż to nań wszyscy baczą, a ostrożniej się go strzegą, a palcy go sobie z tyłu ukazują; bo on jedno tego szuka, aby komu co wzięto a jemu dano.
Aleksander wielki, ten barzo pilne oczy na to miał, aby był poznał pochlebcę a prawego przyjaciela, bo to trudny węzeł na pana, i zawżdy kiedy mu kto co szeptał, tedy drugie ucho zasłonił, powiedając, iż to drugie onemu chowam, co mi powiedasz o nim, iż też przesłuchawszy go dowiem się, kto między wami prawdę powieda. A gdy był ranion strzałą u szturmu, tedy się zbieżeli pochlebce około niego, powiedając, jako to jest straszliwa rzecz i żałosna na bożą krew patrzyć, bo go z pochlebstwa ziemskim bogiem zwali. Ten powiedział, iż możecie wy to bożą krwią albo bożą raną zwać, aleć