Przejdź do zawartości

Strona:PL Mikołaj Rej – Żywot człowieka poczciwego (1881).djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
170

przed oczyma jego za występek jego, mówiąc: I czemuż ty karzesz mój miły Panie, coć nic niewinni: mnie oto racz karać com ci winien, a com przestąpił święte przykazanie twoje. Nie darmoć wołał: Iż już przed smętkiem wyschły kości moje, a popiołem jest potrzęsion chleb mój, a ze łzami się zawżdy mięsza nędzne picie moje. Czuł ten co to jest za grzech, a jako jest zań straszliwy gniew i nieomylna pomsta u Pana.
A tak poczciwy pan a zacna rada, miałby słusznie zatulać oczy panu swemu poczciwem upominaniem swojem, aby nie patrzyły na próżność, jako tenże Dawid powiedał, a miałby zalepiać jako woskiem Ulisses zalepiał uszy towarzyszom swoim, aby nie słuchali głosów onych Syren, pięknie śpiewających na morzu, które pięknem śpiewaniem swem usypiają ludzi na okręciech, a potem je utapiają. O straszneż to Syreny świata tego harcują a śpiewają około nas, a trudno się im obronić, jeśli nie będzie kto miał pilnej straży około siebie, aby nie wypadł z tego okrętu powinności swojej, a szpetnie się nie ochynął w srogiej pomście swojej. A już nietylko sam, ale to jest okrutniejsza, iż wiele niewinnych ludzi dla występku jego srodze poginąć musi. A jako Salomon pisze: Strzeż