Przejdź do zawartości

Strona:PL Mikołaj Rej – Żywot człowieka poczciwego (1881).djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
120

głowę włożono, także ją potem po ulicach wodzono, chłopięta swowolne błotem, kapustami zgniłemi, i czem mogły za nią ciskały, także ją już potem aż do śmierci oślicą zwano. A była jako kat albo hecel, iż żadny z nią poczciwy człowiek, ani poczciwa żona żadnego spółku, ani towarzystwa, ani rozmowy nie miewali. O siłażby teraz po te czasy oślic trzeba, a snać i krowy ledwieby temu nastarczyły.
Czytajże zasię jakie też prawa były ustawione na swowolniki, także też takie, jakiegożkolwiek stanu, by też i królewiczem był. Czytaj co się stało Tarquiniusowi, królewiczowi w Rzymie, co był onej poczciwej żenie Lukrecyi gwałt uczynił, jako był szpetnie zelżon, i z wielką lekkością i z państwa wygnan. Dyonizius, on okrutnik syrakuzański, chociaj był złym a swowolnym panem, patrzaj co synowi za takież wszeteczeństwo uczynił. Kazał go wnet pojmać, i wywiesić na plac, i ściąć. Panowie i człowiek pospolity ledwo go od onej śmierci wypłakali. Przedsię go kazał do pręgierza przywiązać i tak okrutnie bić, aż ledwie żyw został. I kazawszy go potem przywieść, pytał go, jeśliś ty kiedy słychał o mnie, abych ja był kiedy co tak wszetecznego uczynił? Powiedział mu syn: