Przejdź do zawartości

Strona:PL Mikołaj Rej – Żywot człowieka poczciwego (1881).djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
116

jako nalepszym błazenkom uśmieją. A ono gdy już imie mówić, tedy leda co bełkoce, a przed się mu nadobnie przystoi. Tu już patrząc na onę swoję pociechę, jakoż nie mają Pana Boga chwalić, jakoż mu dziękować nie mają? A Pan też nie może jedno wdzięcznemi oczyma na onę taką społeczność, i na ofiarę swoję, którą mu podawają w poczciwem rozrodzeniu swojem patrzyć, i im wedle obietnic swych błogosławić. Albowiem to mocno zaślubić raczył takiemu każdemu stanowi, kto się w nim wiernie, pobożnie, pomiernie, a wedle woli jego zachowywać będzie, iż bogactwo a poczciwość około nich zawżdy zamnażać się będzie, a obiecuje się strzedz i rozmnażać obory ich, stodoły ich, gumna ich, tak iż w obfitości zawżdy będą używać dobrodziejstwa jego, a ziemia im dobrowolnie zawżdy będzie rozmnażała potrzebne owoce swoje. Żonka ona jego będzie jako winna macica, podawając wdzięczne gronka, i Panu Bogu ku czci, a ku pociesze onemu towarzyszowi swemu. Dziatki będą jako oliwne gałązki około stołu jego. A sam w swej stałości stanie jako drzewo cedrowe nad pięknym zdrojem mocno stojące, które już żadnym wichrem nigdy poruszono być nie może. A jakiż żywot proszę cię, a jakież