Strona:PL Miciński - Nauczycielka.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   58   —

Do takiego zwycięztwa trzeba miłości samej siebie: nie umiałam i nie chciałam poświęcić swego porządku moralnego. Może kiedyś zwątpię w jego wartość — dziś go czuję i błogosławię.


∗             ∗

Niespodziewanie odwiedziła mnie Halina. Stanęła we drzwiach i gdym podeszła do niej, padła mi w objęcia z płaczem. Był to płacz szczęścia. Przepraszała za swój egoizm, dziękowała za poświęcenie, a mnie smutno było, że to „dziecko“ znów może doznać zawodów.
— Ty go kochasz! — mówiła. — Ja wiem, ty go nawet lepiej kochasz odemnie, ale ja silniej! dlatego dobrze, żeś mi go oddała.
Śmiała się, a jednocześnie łzy płynęły po jej okrągłej, białej twarzy.
Biedne wy kobiety! miłość wasza jest rozlaniem swego ja w jego ja; jest to pokora niewolnicy; jest to płynięcie bez wioseł i steru za jego cieniem. Biedne wy i szczęśliwe! Bo pozbywacie się dumy osobistej i człowieczeństwa, ale za to zdobywacie coś realnego — macierzyństwo, i wierzycie, że ten, który was całuje, jest Apollinem, i że dziecko będzie półbogiem.
Co do mnie, jestem kobietą nienormalną: miłość pojmuję, jako przymierze do walki. Tem się objaśnia łatwość mej ofiary: Konrad jest ideałem w pierwszem określeniu, lecz tylko cieniem — w drugiem.