Przejdź do zawartości

Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dynkowałeś? (biegnie ku niemu). Może pan jesteś ranny?
Adolf (całując ją w rękę z uśmiechem). Nawet nie draśnięty, bo przeciwnik stchórzył.
Władysław. Spodziewałem się tego.
Adolf. Z początku stawiał się kawaler bardzo ostro i udawał bohatera, bo ufał zapewnieniom swoich sekundantów, że pistolety będą nabite prochowemi kulami.
Telesfor. A to szubrawcy!
Adolf. Ale moi nie zgodzili się na to, i zażądali pojedynku na serjo. Wtedy dopiero paniczowi zrzedła mina, zląkł się i zaczął prosić o przebaczenie.
Władysław. No i rozumie się zgodziłeś się na to?
Adolf. Pod warunkiem, że przyjdzie tu i wobec świadków przeprosi wuja i was wszystkich.
Telesfor. A niech go tam kule biją z jego przeprosinami.
Janina. Ja go nie chcę więcej na oczy widzieć.
Władysław. Ani ja.
Telesfor (stając z miną poważną przed Adolfem). Wszystko to bardzo ładnie, ale powiedzno mi paniczu, jakiem prawem mieszałeś się w nieswoje interesa, skoro ten chłystek chciał się ze mną bić.
Kamilla. Przecież wujaszek powinien być kontent, że pan Adolf taki dobry.
Telesfor. Ty mała bądź cicho, ja do ciebie nie gadam, (do Adolfa) któż to aspanu dawał plenipotencję występować w mojem imieniu?
Adolf. To też ja nie występowałem wyłącznie w imieniu wuja, tylko w obronie honoru domu, który mnie równie jak wuja obchodzi.