Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/072

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Władysław (całując ją także i tuląc do siebie). Ależ moja droga!
Telesfor. E, jak widzę, to się wam na miłość zebrało. Może odejść?
Władysław (żartobliwie). No, wuju, nie rumieńże mi niewiasty (tuli zawstydzoną Janinę i okrywa pocałunkami).
Telesfor (przysiadając się do nich). Nie, ale przyznaj się między nami Janinko, czy bardzo byś się gniewała, żeby tak teraz ci wszyscy goście znikli jak kamfora, a my zostali, w naszem kółeczku? A widzisz, uśmiecha ci się ta propozycja. No, no, przyjdzie i to (klepie ją po ręce).
Fikalski (za sceną donośnym głosem). Rrrrond!
Telesfor (podskoczywszy na stołku). Wszelki duch Pana Boga, a to co?
Władysław (z uśmiechem). Szósta figura.
Telesfor. A czegoż on się tak drze? Ja przed frontem nie pozwalałem sobie rozpuszczać takiego głosu.
Fikalski (za sceną). En colonne, en avant!
Telesfor. A niech go nie znam z taką komendą.
Władysław (do Kamilli wchodzącej z salonu). A to co? Kamillo, ty nie tańczysz?
Kamilla (zadąsana). Jakże mam tańczyć, kiedy mnie nikt nie zaangażował (siada na taburecie obok Janiny i nie patrzy na nikogo).
Telesfor. He, he, sprzedajemy pietruszeczkę.
Władysław. A Adolf?
Telesfor. Pewnieście się znowu o co popsztykali? No, przyznaj się.
Janina. Ale tak, tak, tak i nawet zabroniła mu tańczyć ze sobą.