Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/067

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wicherkowski. Zgoda, służę panom (do Pulcherji). Widzisz aniołku, siądziesz sobie przy nas, to cię rozerwie. A może mi się będzie szczęścić przy tobie. He, he, he.
Ciuciumkiewicz. Więc tedy siadajmy (siada z powagą i miesza karty),
(Lokaj obnosi lemoniadę).
Wicherkowski (do Pulcherji). A może lemoniady?
Pulcherja. (siada po lewej z frontu). Nie... nie będę.
Wicherkowski. To ja za twoje zdrowie, tylko przyjacielu, hej, trochę araczku (idzie za lokajem w głąb).
Pulcherja (zasłonięta wachlarzem do przechodzącego Malinowskiego). Z kim pan tańczysz?
Malinowski. Nie wiem jeszcze.
Pulcherja. Nie masz pan damy?
Malinowski. Postaram się zaraz (idzie do Teci).
Telesfor. No panie Wicherkowski, czekamy.
Wicherkowski. Idę, idę, Pulcherjo! siądź sobie duszyczko tu, bliżej, tak... (grają).
Malinowski (kłaniając się Teci). Jestem Malinowski.
Tecia. Mateczko!
Malinowski (kłaniając się po angielsku, poważnie Katarzynie). Jestem Malinowski (do Teci) Czy można panią prosić do pierwszego kontredansa?
(Tecia kłania się głową na znak przyzwolenia, sznurując wdzięcznie usta. Malinowski siada obok niej, gładzi wąsy, bawi się klakiem i patrzy nieznacznie na Pulcherję, która to samo robi
Telesfor. Siedem pik (do Wicherkowskiego). Idziesz pan?
Wicherkowski (pokazując karty żonie). Jakże mi radzisz duszyczko?