Strona:PL Michał Bałucki - Dom otwarty.djvu/058

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wróbelkowski (klepiąc go po ramieniu). Tak, zawsze na lewą, to się panu udało.
Fujarkiewicz. Nie, bo uważacie, panowie, nie chciałbym uchodzić za ignoranta w tym względzie, idzie mi o dobre zaprezentowanie się w świecie, bo przyjechałem tu umyślnie na karnawał w zamiarze ożenienia się, to jest starania się o żonę.
Wróbelkowski (śmiejąc się). Czyją?
Fujarkiewicz. No, niby o moją, to jest właściwie mówiąc o pannę.
Bagatelka. Tych tu znajdziesz na kopy.
Fujarkiewicz. Bo nie wiem, czy panowie wiecie, że jestem z zawodu farmaceuta, skończony farmaceuta.
Wróbelkowski (z drwiącym respektem). A, nie wiedzieliśmy nic o tem.
Fujarkiewicz. Tak. Fujarkiewicz z Mościsk, gdzie odziedziczyłem po ciotce dom i 60 morgów gruntu, a oprócz tego dzierżawię aptekę.
Bagatelka. Być nie może? A my pana traktowaliśmy, jak zwyczajnego człowieka.
Fujarkiewicz. Nic nie szkodzi. Bardzo proszę, ze mną bez ceremonji. Otóż uważacie panowie, mając teraz takie stanowisko w świecie...
Wróbelkowski. Postanowiłeś się pan ożenić.
Fujarkiewicz (ucieszony). Zgadłeś pan i w tym celu...
Bagatelka. Przybyłeś pan do Krakowa.
Fujarkiewicz (j. w.). Właśnie.
Wróbelkowski (klepiąc go). My tu pana wyswatamy.
Fujarkiewicz. Bardzo wdzięczny będę, bo pano-