Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wtedy nieznajoma kobieta wzięła drżącą ręką figurkę woskową i trzymając ją nad ogniem, ze wzruszeniem wyrzekła następujące słowa:
— Podobnie jak ten wosk mięknie i topi się nad płomieniem, tak samo serce twoje, o Bernardzie de Mergy, niech zmięknie i zapłonie miłością dla mnie!
— Dobrze... Oto zielona świeca, ulana o północy, podług przepisów sztuki... Trzeba ją zapalić jutro.
— Uczynię jak mówisz, ale pomimo twoich obietnic, jestem srodze niespokojna, Wczoraj śniło mi się, że umarł.
— Czy leżałaś pani wtedy na prawym, czy na lewym boku?
— Sypiam zawsze na prawym boku.
— Zatem sen jest dobrą wróżbą.
— Ukazał mi się blady, skrwawiony, w śmiertelnym całunie.
W tej chwili odwróciła głowę i ujrzała Bernarda, stojącego pod lipami. Krzyknęła przeraźliwie. Stara przewróciła fajerkę i błękitnawy płomień sunął w górę. Obie kobiety wymknęły się z altany drugiem wyjściem; Bernard chciał je gonić, ale potknął się o rapir, leżący na ziemi, i omało nie upadł.
Wrócił do swego pokoju i rzucił się na łóżko. Czarne myśli, dręczące go dotąd, pierzchnęły jak mgła przed słońcem, wiedział, że jest kochany przez najpiękniejszą kobietę w Paryżu i czuł, że