Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Chyba żartujesz, kochany kapitanie! Jakto, więc ja dlatego wstawałbym tak rano i przeprawiał się przez Sekwanę, żeby przepraszać dzieciaka?
— Zapominasz hrabio, że mówisz o moim bracie.
— A choćby nawet był twoim ojcem, kapitanie! Cóż mię to może obchodzić? Nie dbam o całą waszą rodzinę.
— Więc będziesz miał do czynienia z całą rodziną, a ponieważ ja jestem najstarszy, zaczniesz ode mnie.
— Przepraszam cię, kapitanie, ale podług przepisów pojedynkowych, obowiązany jestem bić się naprzód z tym, który mię wyzwał. Brat wasz ma niezbite prawo do pierwszeństwa; skoro z nim się załatwię, będę służył panu.
— Hrabia ma słuszność! — zawołał Béville — i co do mnie, nie ścierpię, żeby miało być inaczej.
Bernard zdziwiony tak długą rozmową, nadszedł właśnie, kiedy brat jego lżył pana de Comminges, nazywając go tchórzem, na co ten odpowiadał z najzimniejszą krwią:
— Skoro skończę z waszym bratem, zajmę się panem.
Bernard pochwycił brata za ramię.
— Takąż przysługę chciałeś mi oddać, Jerzy? Cobyś powiedział, gdybym ja tak postąpił?... Hrabio — dodał, zwracając się do swego przeciwnika — jestem na twoje usługi. Kiedy zaczniemy?
— W tej chwili — odpowiedział Comminges.