Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie mógłbyś znaleźć lepszego. Kapitan zna się na tem doskonale. A teraz przyprowadzę ci pana de Comminges, żebyś się mógł z nim porozumieć.
Bernard skłonił się na znak podziękowania i odszedł na stronę, żeby opanować wzburzenie i ułożyć w myśli przemowę do przeciwnika. Niełatwo jest wyzywać kogoś na pojedynek, zwłaszcza, kiedy się nie ma żadnej wprawy w rzeczach tego rodzaju. Młodzieniec był właśnie w tem położeniu i czuł się zakłopotanym; wolałby z pewnością dostać pchnięcie szpadą, niż uchybić w czemkolwiek przyjętym zwyczajom i okryć się śmiesznością. Ledwie przygotował frazes uprzejmy lecz stanowczy, kiedy baron Vandreuil stanął przy nim i wziął go za ramię.
Za Vandreuilem szedł pan de Comminges, który zdjął kapelusz i kłaniając się z wyszukaną grzecznością, zapytał miodowym głosem:
— Życzyłeś pan sobie mówić ze mną?
Bernard de Mergy zarumienił się z gniewu i zapominając o przygotowanym frazesie, odrzek z żywością:
— Pan zachowałeś się względem mnie brutalnie, żądam więc zadosyć uczynienia.
Baron de Vandreuil z zadowoleniem kiwnął głową. Pan de Comminges wyprostował się i ujmując się pod boki, co było uważanem za konieczne w podobnych okolicznościach, odpowiedział z powagą: