Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Ależ w komnacie, gdzie jest tyle osób, bardzo łatwo można być popchniętym przez kogoś — nieśmiało przekładał Bernard.
— Panie de Mergy, nie mam zaszczytu znać cię bliżej, ale twój brat jest moim przyjacielem i może ci powiedzieć, że nikt nie jest skłonniejszym ode mnie do przebaczania uraz. Nie radbym cię wplątać w sprawę honorową i narażać na niebezpieczeństwo, ale obowiązek nakazuje mi cię ostrzedz, że Comminges popchnął cię umyślnie. Widocznie chciał cię obrazić, a gdyby to nie wystarczało, podniesienie rękawiczki już stanowi dostateczną zniewagę. Hrabina upuściła ją przy tobie, ty jeden zatem miałeś prawo ją podnieść i oddać... Patrz, czy widzisz, jak na końcu galeryi Comminges wytyka cię palcem i drwi z ciebie?
Bernard odwrócił się z żywością i ujrzał istotnie młodego blondyna, który ze śmiechem opowiadał jakąś historyę otaczającym go dworakom. Nic nie dowodziło, żeby o nim miała być mowa, ale Bernard uwierzył na słowo doradcy i uczuł, że wszystka krew w nim zawrzała.
— Zaraz po łowach pójdę do niego i zapytam się...
— Dobrego postanowienia nigdy nie należy odkładać na później — oświadczył Vandreuil — zresztą mniej obrazisz Boga wyzywając przeciwnika pod wpływem uniesienia, niż potem, kiedy gniew ostygnie. Ale zapominam, że mówię z protestantem... W każdym razie najlepiej uczynisz, jeżeli od razu z nim się rozmówisz. Natychmiast was zapoznam.