Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ale na rękach pozostały żelazne rękawice. Jeden z żołnierzy tamował krew, obficie płynącą z rany, otrzymanej poniżej pancerza; druga rana nie groziła niebezpieczeństwem.
Bernard w taką wpadł rozpacz, że lękano się o jego zmysły: zalewał się łzami i błagał Jerzego o przebaczenie, to tarzał się po ziemi, oskarżając się głośno o zabójstwo brata. Jerzy był zupełnie spokojny, starał się uśmierzyć jego boleść.
Nieco dalej leżał Béville, któremu niewiele już się należało. Twarz jego tchnęła smutkiem i niepokojem, jęczał, rzucał się i spoglądał na sąsiada, jak gdyby od niego spodziewał się pomocy.
Do sali wszedł chudy, czterdziestoletni męższyzna, z łysą głową i żółtą, pomarszczoną twarzą: Brisart, słynny chirurg, uczeń i przyjaciel Ambrożego Paré. Snać przed chwilą dokonał operacyi, bo rękawy miał zakasane i fartuch zakrwawiony.
Zbliżył się do Jerzego i pochylił nad nim.
— Kto jesteś i czego chcesz ode mnie? — zapytał Jerzy.
— jestem Brisart chirurg, a pochlebiam sobie, że znam się na rzeczy. Chciałbym mieć tyle worków z pieniędzmi, ile kul powyciągałem z ran, także ilu prawie konających uzdrowiłem.
— Powiedz mi prawdę, doktorze, czy ja żyć będę.
Chirurg obejrzał ramię.