Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

W młynie kwaterowało pięćdziesięciu żołnierzy. Rozbudzony kapitan zerwał się z łóżka i otworzył drzwi, pewny, że to zwada między jego ludźmi; zaledwie się wychylił, upadł przeszyty halabardą.
Żołnierze widząc co się dzieje, zatarasowali drzwi i przez jakiś czas bronili się walecznie, strzelając z okien do napastników. Na nieszczeście dla nich, w pobliżu leżał stos siana, słomy i faszyny. Hugonoci go podpalili a ogień niebawem ogarnął cały budynek.
Wewnątrz młyna rozlegały się okrzyki rozpaczy; dach na pół przepalony, za chwilę runie na głowy nieszczęśliwych; do drzwi zatarasowanych nie mieli już dostępu, a przez okna nie mogli uciekać, bo czekały tam na nich włócznie i rapiry.
Młody jeden chorąży w zbroi usiłował wydostać się przez okno; miał przytwierdzony do pancerza rodzaj żelaznego fartucha, który zakrywał mu biodra i rozszerzał się u dołu. Okno było wązkie, więc nieszczęsny rycerz uwiązł w niem i nie mógł się poruszyć w tę ani ową stronę. Tymczasem płomienie objęły go zewsząd i rozpaliły do czerwoności zbroję; piekł się żywcem, jak w piecu ognistym, albo jak w słynnym wole spiżowym Falarysa. Napastnicy osłupieli ze zgrozy, po chwili jednak ich wrzaski zagłuszyły jęki męczennika, który znikł w kłębach dymu.
Wśród zamętu walki, wrażenia smutku i zgrozy szybko się zacierają, gdyż co chwila nasuwa