Strona:PL Merimee - Dwór Karola IX-go.pdf/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

da jest konieczną. Konieczną, wierzajcie, panie burmistrzu.
— Tchórzu! — krzyknął Laplace — pragniesz pokoju, bo lękasz się o swoje życie.
— Powtarzam raz jeszcze — mówił nie zważając La Noue — że jeżeli król zapewni nam przywileje i nie wprowadzi do miasta załogi, należy złożyć broń i bramy otworzyć.
— Jesteś zdrajcą!
La Noue uśmiechnął się pogardliwie.
— W dziwnych żyjemy czasach: żołnierz nakłania do pokoju, a ojciec rodziny nawołuje do wojny. Radziłbym wam iść na obiad.
Laplace, oburzony tem upomnieniem, wymierzył mu policzek.
— Co czynicie do kata! — zawołał rozgniewany burmistrz — śmieliście podnieść rękę na pana de La Noue, najdzielniejszego obrońcę Roszelli?
Bernard de Mergy, obecny przy tej rozmowie, chciał się ująć za znieważonym wodzem, ale La Noue go wstrzymał.
Kiedy stary fanatyk dotknął siwej jego brody, oczy na chwilę zabłysły mu z gniewu i oburzenia, wnet jednakże odzyskał zimną krew; zdawało się, że to posąg marmurowy, trącony przez nieuważną rękę.
— Odprowadźcie do domu tego starca — rzekł do rajców — musi być chory... Panie burmistrzu — dodał zwracając się do głowy miasta — proszę o stu pięćdziesięciu ochotników; chciałbym o świcie uderzyć na żołnierzy, śpiących w okopach. O tej