Przejdź do zawartości

Strona:PL May Nad Rio de la Plata.djvu/308

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
—   288   —

— Tak... żartowałem tylko...
— Bądźcie jednak na przyszłość ostrożniejsi w odpowiedziach.
— Żadnej nieostrożności nie popełniłem... nic ważnego nie powiedziałem...
— Owszem, powiedzieliście nam, że major Cadera rozłożył się obozem w pobliżu nad rzeką.
— To nieprawda!
— Ba! ja twierdzę inaczej. Powiedzieliście również, że bolarze będą tej nocy w waszej chacie, a ponieważ chcecie uchronić nas przed ich napadem, radziliście nam przenieść się stąd w bezpieczne miejsce. Czyż nie tak?
— Nie!
— Możecie mię okłamywać spokojnie, bom tu obcy; ale czy godzi się okłamywać również duchowną osobę, brata Hilaria?
— Ja... ja nie mogę inaczej...
— Owszem, człowiek uczciwy nietylko może, ale powinien mówić zawsze prawdę.
— Nie, nie! Ja nic nie wiem... Dajcie mi już raz spokój!
— Utrzymujecie więc, że wszystko, coście powiedzieli, jest prawdą? Dobrze. Pamiętajcie jednak, że zależnie od tego pozwolę sobie postąpić z wami w odpowiedni sposób. Ostrzegam was poraz ostatni!
— Nie ma pan przed czem ostrzegać, bo powiedziałem prawdę co do słowa.
— Dobrze! Czy widzieliście już kiedyś coś podobnego? — zapytałem, pokazując Indyaninowi rewolwer.
— Widziałem, sennor!
— Otóż strzeżcie się, bo...
— Pan mi grozi... Ale brat Hilario nie pozwoli zrobić mi krzywdy...
— Owszem, pozwoli, boście go okłamali, zarówno, jak i mnie.
— Pomimo to, nie zlęknę się pańskiego rewolweru. Moja broń groźniejsza od niego!