Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wy“, gdzie trzeba było tylko za róg skręcić, aby się znaleźć w domu. Ja przedewszystkiem muszę iść do konsula. Muszę także spieniężyć czek. Poczekajcie tu na mnie! Jeśli macie ochotę, wypijcie, ale nie więcej, niż raz jeden. Zapłacę!
— Stój! — odezwał się kapitan. — Zapłata do mnie należy. W mieście portowem ja was pedejmuję u siebie.
— Nic nie mam przeciwko temu — uśmiechnął się Matuzalem. — Czy jednak rachunek nie będzie za duży dla pana?
— Co pan sobie myśli! Widzi pan przecież moje sznury! Starczą jeszcze na całe tygodnie.
Stutent nie wyprowadził go z tego błędu i oddalił się, zostawiając fajkę i psa. Turnerstick zamówił jeszcze sześć butelek, aby razem było trzydzieści. Godfryd wprawdzie pomrukiwał niechętnie, ale nie ośmielił się sprzeciwiać, albowiem kapitan miał płacić. Poza tem Turnerstick kazał przynieść dwa małe kufle, aby zabezpieczyć się przed zbyt wielkiemi kosztami.
Tymczasem Holender zakończył ucztę. Zdjął serwetkę, wytarł spoconą wysiłkiem twarz i odwrócił się na swoich dwóch krzesłach twarzą ku trzem pijakom. Widać było po nim, że uważa pogawędkę za korzystną dla procesu trawienia. Ponieważ słyszał rozmowę niedawnych wrogów, a obecnych przyjaciół, więc rzekł kiepską niemczyzną:
Ik verzoek, przepraszam, mijne Herren, czy nie jesteście Niemcami?
— Tak — odpowiedział Godfryd.

78