Strona:PL May - Matuzalem.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

podniósł się, podszedł do nich i, wytarłszy sobie usta, przemówił:
Mijne freeren, gij zijt braave en dappere makkers. Gij drinkt tamelijk goed. Ik been uw vriend en uw broeder; gij wordt het begrijpen. Ik bedd, gevt mij uwe handen! — Moi panowie, jesteście dzielnymi i mężnymi kompanami. Pijecie wcale dobrze. Jestem waszym druhem i bratem; chyba mnie zrozumiecie. Proszę, dajcie mi ręce!
Uścisnąwszy każdemu ręce, wrócił do przerwanej uczty.
Co się tyczy Ryszarda Steina, ten nie odważył się wychylić pełnego kufla. Kazał sobie przynieść znacznie mniejszy i zadowolił się jedną flaszką. Godfryd zabrał się zmiejsca do trzech pozostałych i wypił, zawoławszy:
Prosit, żołądku! Nie jest to wprawdzie oberwanie się chmury, ale wcale miły deszczyk majowy.
Następnie zdjął z głowy swoją białą, nieprzemakalną czapkę, odwrócił ją i położył na stole tuż przed newfundlandczykiem, poczem wlał do niej cztery pozostałe flaszki. Pies z wielką przyjemnością wypił piwo, wylizał starannie czapkę, którą następnie Godfryd znów osadził na głowie, mówiąc:
— Tak, owszem, spróbowaliśmy. Ale, co teraz? Czy nie pozwolimy sobie po tak długiej prywacji na jeszcze jedną lojalną porcyjkę?
— Co ci do głowy strzeliło? — odpowiedział Matuzalem. — Toż tutaj nie „Pocztyljon pieniędzy z Nini-

77