Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Taak? A zatem widział mnie pan?
— Tak.
— I nie pomyślał pan nawet o pomocy, o wyzwoleniu mnie z tej fatalnej opresji!
— Naturalnie, że miałem ten zamiar; ale nie mogłem go wykonać, tak szybko Pan mnie wyminął. Kulisewie wiedzieli, że dno jest otwarte; musiał zatem istnieć jakiś powód ich planowego niedbalstwa.
— Naturalnie! Łotry chciały się zemścić za to, że urwałem pięćdziesiąt li z ich ceny. Żądali bowiem stu pięćdziesięciu.
— Ach! I dał im Pan tylko sto? Zerwał pan z nich marne trzydzieści fenigów? Czy to było godne mandaryna, za którego się pan podaje?
— Nie?
— Jenerał nie skąpi pięćdziesięciu li. Ta źle zastosowana oszczędność zdradziła, żeś nie jest ani Chińczykiem, ani mandarynem. Gdyby pana uważano za takiego dostojnika, to na pewnoby nie ośmielono się w ten sposób z panem obejść. Jeśli zaś pan będzie nalegał na ukaranie tych ludzi, owo fatalne dla Pana zdarzenie zyska rozgłos; urzędowo zażądają od Pana legitymacyj jenerała-majora, a że pan ich nie posiąda, więc znajdziesz się w sytuacji, niezbyt godnej zazdrości.
Turnerstick podrapał się za uchem.
Saperlot! — mruknął. — Nie pomyślałem o tem. Czyż mam jako oskarżony stanąć wobec tych tszing-tszang-tszongów? Wolę już, aby łajdaki uniknęły kary.

67