Strona:PL May - Matuzalem.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zadowolony kapitan zwrócił się teraz do Degenfelda i zapytał:
— No, przyjacielu, co pan o tem powie? Czy nie zrozumiano mnie?
— Stanowozo — odparł serjo zapytany. — Stwierdziłem to ku najwyższemu zdziwieniu.
— O, niema się czemu dziwić. To rzecz nader prosta. Końcówkom, jedynie i tylko końcówkom zawdzięczam swoją umiejętność. Oczywiście, nie przeczę, trzeba mieć trochę zdolności przyrodzonych. Język chiński jest dziecinną igraszką, niegodną trudu.
W tej chwili rotman, który był świadkiem tej zabawnej sceny, położył mu rękę na ramieniu i rzekł ze śmiechem:
— Sir, to ma niby znaczyć, że pan znasz chiński?
— Czego pan sobie życzy? — zapytał Turnerstick, wsadzając na nos binokle i mierząc śmiałka lekceważącem spojrzeniem.
— Pytam, czy pan uważa, żeś rozmawiał po chińsku?
— Naturalnie. A po jakiemu?
All devils! Rozkoszna komedja! Gada pan tak, że człowiekowi ciarki latają po grzbiecie, i uważasz to za chińszczyznę! Mój drogi sir, mogę tylko Panu powiedzieć, że władam znośnie tutejszemi diaektami, mianowicie punti, hakka, hah-kian, fuh-kian, fu-tszeu, nan-tszang i occi-tszeu, ale tego, co pan przed chwilą mówił, póki żyję, nie słyszałem!

43