Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/455

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Coo? Będę siedział w palankinie? To co innego; owszem, na to się godzę!
Naraz wszedł służący i podał każdemu z obecnych kartkę na dwa łokcie długą i pół łokcia szeroką. Byto to zaproszenie na obiad, którego przy stole używało się jako serwetki.
W jadalni przywitał ich mandaryn w gali. Porozsadzał wszystkich przy stole. Osiem krzeseł oczekiwało siedmiu gości. Ósme wolne krzesło przeznaczone było dla gospodarza, który stanął pod ścianą, aby doglądać służby.
Kiedy wszyscy już siedzieli, mandaryn wskazał na psa i rzekł:
— Czy praprzodek nie usiądzie na krześle, które jest dla niego przeznaczone?
Degenfeld starał się zachować powagę. Na jego skinienie Newfundlandczyk wskoczył na puste krzesło i obejrzał zaproszenie, które położył przed nim służący. Wyglądało to tak komicznie, że Turnerstickowi już się policzki wydęły do śmiechu. Wporę powstrzymał go zakaz Matuzalema.
Przyniesiono pierwsze danie — doskonałą zupę rybią. Pies obwąchał talerz. Jarzyny nie smakowały mu, ale na rozkaz swego pana musiał wszystko zjeść.
To samo powtórzyło się przy następnych daniach. Pies był dobrze wychowany i już oddawna musiał się przyzwyczaić do wiktu, nie odpowiadającego smakowi psów. Skoro wzdragał się skosztować jakiejś potrawy, znacząco spoglądał na swego

61