Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/454

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nic nie pomogły namowy Matuzalema i innych.
— Zamknijcie usta! — krzyknął z wściekłością. — Nikt mnie nie zmusi do konnej jazdy! Nie chcę łamać sobie karku, rąk i nóg. Jestem mijnheer Willem van Aardappelenborsch, i nie mam zamiaru dosiadać ani konia, ani małpy, ani słonia, ani żadnego innego bociana. Nie zamierzam jechać na żadnem zwierzęciu, wyjąwszy moich własnych pantofli i butów!
Gestykulował tak żywo i energicznie, że wszyscy zrezygnowali z perswazyj. Grube krople potu na czole świadczyły o strachu.
— No cóż, trzeba będzie pana nieść, — rzekł Degenfeld!
— Tak, — skinął grubas — weźmiemy ze sobą dwóch kulisów, którzy mnie będą nosić.
— O tem pan niech nie marzy. Kulisowie nie dotrzymają kroku koniom. Będziemy musieli zawiesić pana między parą koni.
— Jakżeto będzie?
— Palankin będzie przytroczony z obu stron do siodeł.
— A więc mam wisieć między dwoma końmi?
— Tak.
Ik dank zeer. Przedni będzie mnie bił kopytami, tylny — kąsał. Nie pozwalam się ani kopać, ani kąsać!
— Przecież będzie pan siedział w palankinie!

60