Strona:PL May - Matuzalem.djvu/423

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie mogę panu zadośćuczynić. Nie mogę woli panów uznać za rozkaz, gdyż nie znam was.
— Poznaje pan z naszego ubioru, że jesteśmy pańskimi przełożonymi. Pański złoty guzik od czapki, a nasze błękitne kulki mówią wyraźnie, że my jesteśmy urzędnikami trzeciej, pan zaś — siódmej kategorji. Żądamy od pana posłuszeństwa, które jesteś nam winien!
Młody mandaryn, niezbity z tropu, zajrzał Matuzalemowi w oczy i odpowiedział stanowczym tonem:
— Nie odmówię posłuszeństwa, skoro będę miał dowód, że panowie jesteście uprawnieni do noszenia tych błękitnych guzików.
— Co? Wątpi pan?
— Ani wątpię, ani wierzę. Wymagam poprostu dowodu. Wczoraj o tej samej porze przyszedł do więzienia jakiś wrzekomy mandaryn również trzeciej klasy, no i ulotnił się razem z więźniami. Będę czuwał, aby się taki podstęp nie powtórzył.
Matuzalem z głębi duszy chciał uścisnąć dłoń temu mężnemu I nieustraszonemu urzędnikowi. Wyciągnął paszport i pokazał go mandarynowi, ale tak, aby ten nie mógł przeczytać w całości.
— Zna pan tę pieczęć? — zapytał.
— Tak, jest to pieczątka Syna Niebios, — odrzekł młodzieniec. — A więc jest pan szün-tszi-szu-tse, zaufanym najwyższego majestatu; chylę się przed panem w ukłonie.
— Podnieś się i otwórz celę!
Mandaryn usłuchał rozkazu. Cela w rzeczy sa-

29