Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/417

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Tak.
— I dokąd?
— Wiem.
— No więc, dokąd?
— Do okrętu.
— Wprost?
— Nie. Zatrzymamy się w drodze. Dwaj dostojni panowie wysiądą, młodszy zaś rozkazodawca zostanie w palankinie. A potem obaj prawdopodobnie wrócą z trzema innymi czcigodnymi panami; wsiądą wszyscy do palankinów, a my pomkniemy kłusem do okrętu.
— Dobrze. Ale gdzie macie się zatrzymać?
— Wpobliżu więzienia. Brama pewnego domu będzie otwarta. Będziemy czekać w podwórzu.
— Do kogo należy ten dom?
— Do pewnego nader oddanego sługi naszego potężnego tong-tszi.
— Dobrze! Wkrótce wyruszamy. Bądźcie gotowi!
Degenfeld wrócił do swego pokoju i udzielił Godfrydowi potrzebnych wskazówek. Pucybut podrapał się za uchem i zauważył:
— Wszystko to dobre, ale czy się uda, to jeszcze wielkie pytanie. Ale niema co, trzeba zaryzykować! Przebierzemy się więc i w drogę!
Przebrali się przy pomocy Ryszarda, który musiał także znieść ich wspólne bagaże ze wszystkich pokojów. Newfundlandczykowi zawieszono na szyi tornister, poczem wszyscy zeszli do palankinów.

23