Strona:PL May - Matuzalem.djvu/371

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się budzicie z głębokiej zadumy. Wówczas przemówicie, ale gniewnym głosem.
Nie ruszali się więc. Liang-ssi zwrócił się do mandaryna:
— Widzisz, jak są od nas dalecy. Nie słyszą mego głosu. Muszę powtórzyć przemowę.
Zakomunikował teraz swoim przyjaciołom fortel i wyraził nadzieję, że wszystko się dobrze skończy. Poczem zapalił świeczkę i oświadczył Chińczykom:
— Jeszcze mi nie odpowiedzieli. Może zdołam przywołać ich kadzidłami.
Podniósł trociczkę i wymachiwał nią w powietrzu. Turnerstick ocknął się, zamknął wachlarz i zapytał, rozgniewany:
— Czy ta komedja prędko się skończy? Nie zamierzam tu dłużej siedzieć. Jestem wściekle głodny! A pan, mijnheer?
Grubas udawał, że się budzi, obracał oczami i odpowiedział:
Ja, bet is tijd, dat wij an tafel gaan. — Tak, czas już zasiąść do stołu.
— Słyszy pan? A więc postaraj się, abyśmy mogli odejść! Gdzie jest nasz Matuzalem?
— Stoi niedaleko za kratą. Nie może się teraz pokazać, ale później pośpieszy wam z pomocą.
— Z pomocą? Aż tak źle z nami?
— Miejmy nadzieję, że nie. Jednakże niewiadomo, co postanowią kapłani i mandaryni.
— O czem pan teraz mówił z nimi?

125