Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/348

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

com-tsza[1], w następstwie czego cały tłum odprowadził ich głośnym „tszing tszing“ aż na ulicę, gdzie wsiedli do palankinów.
Stąd szło się przez liczne zaułki do ciemnego tunelu. Po schodach wspięli się na mur, otaczający miasto. Przeszli mimo starych zardzewiałych armat do czerwonej pagody, słynącej z osobliwego wyglądu. Jest to czworograniasta budowla o pięciu piętrach z bardzo wystającemi gzymsami, ciężka i niezgrabna. Towarzystwo wspięło się po drewnianych schodach na najwyższe piętro, skąd roztaczał się wspaniały widok na miasto.
Na południu skupiło się morze dachówek. Na każdej stał duży kubeł z wodą — na wypadek pożaru. Ponad dachami domów strzelały ku górze pagody i niezliczone świątynie, a także drewniane rusztowania dla wartowników. Na wschodzie wznosiły się góry Tian-wang-ling, a na południowo-zachodzie wyżyna Sai-chiu. Na północy rozciągała się pocentkowana wioskami równina; otaczała miasto ławicą piasku, w którym Kanton od tysiącleci zagrzebuje swoich zmarłych.
Stąd zaniesiono podróżnych do sing-gu — gmachu sprawiedliwości. Weszli przez otwartą furtkę, strzeżoną przez żołnierzy uzbrojonych w spisy, przebyli wąski dziedziniec i wkroczyli do rozległej hali o dachu podpartym słupami. Było tu sporo ludzi. Przyglądali się przybyszom z nietajonem zdziwieniem.

Przy stole siedział stary mandaryn z olbrzymie-

  1. Napiwek.
102