Strona:PL May - Matuzalem.djvu/309

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wiem. Ale nie oskarżyłem go jeszcze, wyraziłem tylko przypuszczenie.
— No, i dlaczego przypuszczasz, że on jest zbrodniarzem? Strzeż się powiedzieć jedno chociażby słówko, którego nie zdołasz dowieść! Dla ciebie nie będę pobłażliwy!
— Nie chcę nikogo oskarżać, ani posądzać; poczytuję sobie tylko za obowiązek powiedzieć waszej doskonałości to, co widziałem.
— No, cóż takiego?
— Dziś cały dzień pracowałem ciężko i dlatego, skoro się ściemniło, wyszedłem do ogrodu, aby zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Stałem niedaleko muru. Było już zupełnie ciemno. Mimo to zobaczyłem dwóch ludzi, którzy nosili palankin i zatrzymali przed ogrodem mego sąsiada. Półgłosem rzucili hasło, otrzymali odzew. Widziałem następnie, jak wyjęli z palankinu dwa ciężkie przedmioty i przenieśli je przez mur. Potem sami się przeprawili i wykopali w ogrodzie jamę. Podkradłem się, ponieważ to wszystko wydało mi się dosyć podejrzane. Skoro spojrzałem uważniej, poznałem w przedmiotach posągi. Zakopawszy je w ziemię, obaj tragarze skoczyli przez parkan, ale Hu-tsin został w ogrodzie. Oto wszystko, com widział.
— Niebiosa! Czy to być może? — zawołał mandaryn. — Palankin z dwoma tragarzami, dwa posążki, czas właściwy; wszystko to się zgadza! Czyżby Hu-tsin miał być przestępcą?

63