Strona:PL May - Matuzalem.djvu/265

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— No, — wtrącił szybko kapitan — czy to złe słowo? Czyż nie posiada końcowych ong i yng? Słyszę ku mej radości największej, że pan sobie przyswaja moje nauki. Jeśli pan wytrwa w tem dążeniu, wkrótce będziesz władał chińskim z równą swobodą, co i ja. Wracając do rzeczy, podzielam pańskie zdanie: trzeba donieść o całej sprawie. Ów Hu-tsin wydaje się uczciwym człowiekiem, podczas gdy Wing-kan jest na pewno łotrem. Ale co się tyczy przodków, czy istotnie jest to aż tak ciężka obraza?
— Tu w Chinach, owszem. Nawet u nas człowiek honoru nie pozwoli lżyć swych przodków; tu zaś pamięć przodków jest otoczona gorącym kultem. To bodaj jedna z najlepszych cech Chińczyka, że czci głęboko swych rodziców i nie zapomina o zmarłych. „Ts’in ts’in“ — „traktować rodziców jako rodziców“, lub „lao ngu lao“ — traktuj starców jako starców“ jest niewzruszonem przykazaniem. Duchom przodków oddaje się do rozporządzenia odpowiednie miejsce w domu, i tam składa się w określonych terminach ofiary. Każdy honor lub dyshonor, który Chińczykowi przypada w udziale, odnosi się także do jego przodków. Miejsce, gdzie spoczywają, jest dlań miejscem świętem i pielęgnowane bywa starannie, póki istnieje jeszcze jakiś potomek rodu.
— A kiedy go nie stanie?
— No, w tym wypadku groby zaniedbane wkrótce ulegają zagładzie. Każdy myśli tylko o własnych przodkach. Nic go nie obchodzą praojcowie jego bliźnich. Mnóstwo tu przepięknie położonych cmenta-