Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ogrzewania. Oczywiście, że były hermetycznie zamknięte.
Jeden z majtków, nie zbliżając się zresztą do luki, rzucił pierwszy garnek. Jego towarzysze trzymali strzelby wpogotowiu. Słychać było, jak garnek się roztłukł na kawałki.
Ngu-hu, hi-thu-tszang! — O biada, garnki cuchnące! — rozległ się z dołu krzyk przeraźliwy.
Za pierwszym garnkiem poleciał drugi, trzeci. Działanie było tak silne, że dawało się odczuć na górze.
— Szybko, — rozkazał kapitan Beadle — bo sami musimy wyrywać!
Usłuchano rozkazu, poczem znowu przybito pokrywę. Z dołu rozległy się wielogłose krzyki, straszliwy zgiełk i lamenty. Dobijano się do pokrywy, aby się wydostać na górę, ale już spoczęły na klapie ciężkie kosze. Następnie usłyszano brzęk rozbitych szyb. Korsarze łaknęli świeżego powietrza.
Środek ten był nader drastyczny. Podziałał nietylko na pacjentów, ale także na lekarzy. Okropny zaduch, którego nie można wprost opisać, przedostał się przez rozbite okna na pokład. Kapitan Beadle i Turnerstick wycofali się na mostek. Marynarze chętnieby drapnęli, musieli jednak zostać na posterunku.
— No, ten, kto wynalazł te garnki i wypróbował je, musiał posiadać wspaniały nos! — zawołał Godfryd de Bouillon. — Co pan o tem sądzi, mijnheer?

100