Przejdź do zawartości

Strona:PL May - Matuzalem.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

leżą tam oba świdry, któremi zbóje wydrążyli dziury w drzwiach naszej kajuty.
Ryszard poszedł po skrzynię. Istotnie znalazł się w niej także klucz do śruby. Kapitan polecił dwom marynarzom odwrócić wizerunek. I wówczas ujrzano potwornego smoka z rozwartą ognistą paszczą, a pod nim napis: Hai-lung.
— To wystarczy — rzekł Beadle. — Właściwie nie potrzebujemy innych dowodów. Hai-lung jest tak skompromitowany, że z jego załogą porachunek będzie krótki. Ale jakże ją dostać w ręce? Co pan myśli o tem, kapitanie?
— Hm! — mruknął Turnerstick. — Ciężki orzech!
— Stanowczo. Nie chciałbym narażać swoich chłopców na śmierć. Łajdaki mają chyba dosyć broni, aby nas odpowiednio przywitać. A prochownia jest również na dole. Cóż, jeśli zechcą raczej wysadzić dżonkę w powietrze, niż się poddać?
— Nie mają tyle odwagi.
— Tak pan sądzi? W każdym razie uważam, że należy raczej uciec się do podstępu. Ale jakiego? Mój porucznik wprawdzie skierował armaty na dżonkę; możemy paroma salwami oczyścić pokład; atoli łotry są na dole, a nie na pokładzie.
— Znam środek odpowiedni — rzucił Matuzalem. — Pobijemy ich własną bronią. Mam na myśli osławione hi-thu-tszang.
— Cóżto takiego?
— Cuchnące garnki.

96