Strona:PL May - Matuzalem.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gorzędny. Rzecz najważniejsza dlań — to handel, dla którego właściwie obejmuje niewdzięczne stanowisko majtka. Każdy bowiem może ze sobą wziąć na pokład określoną ilość towaru; skoro tylko ląduje się gdziekolwiek bądź, część załogi rozbiega się z towarem po kraju, inna zaś wabi kupujących na okręt. Tak więc każdy sobie rzepkę skrobie. Czy dżonka prędzej, czy później stanie u celu, o to nikogo głowa nie boli. Ho-tszang przymusem nic nie wskóra, musi zatem wybłagać uniżonemi zabiegami to, czego właściwie mógłby żądać z całą surowością.
Łatwo sobie wyobrazić, jakie jest życie podróżnych na takiej dżonce. Zdarzają się nawet okręty, gdzie kabiny zajmują majtkowie. Pasażer, który umówił się z właścicielem, nieraz musi się ponownie umówić — oczywiście w mowie brzęczącej — z majtkiem, aby mieć dla siebie jakieś znośne miejsce. Tak to bywa na osławionych lung-yenach.
Biada pasażerowi, który dostał się na podejrzaną dżonkę. Wydaje mu się, że otaczają go dzielni, nieco może dzicy, ale zato uczciwi ludzie. W drodze jednak, na pełnej wodzie, spada maska. Wywłaszczony z majątku, traci nadomiar życie.
A takich łodzi korsarskich jeszcze dotychczas jest pełno. Państwo nie może sobie z niemi poradzić. Dziesięć okrętów wojennych nie ośmieli się stawić czoła dziesięciu korsarskim; wiadomo też, że załoga wojenna, która wpada w ręce piratów, musi skakać przez ostre klingi. Rzecz oczywista, nie podjeżdżasz zbyt blisko, wypalasz kilka centnarów pro-

102