Strona:PL May - Matuzalem.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

klimat.Ni emogę tam ani jeść, ani pić. Cierpienia obsiadły mnie jak pijawki od stóp do głów. Co mi po mięsie, skoro nie zdołam go zjeść, co po winie skoro nie mogę go wypić? Już jestem cienki, jak zapałka, i słaby, jak drut. Widzę śmierć przed oczami. Nie, stałbym się nędznym hipopotamem, gdybym wrócił do Niderlandji! Zostaję tutaj, albowiem nie chcę umierać.
— Czy jest pan gotów do podróży?
— Mam paszport i wszędzie kredyt. Nic więcej mi nie trzeba.
— I my nie jesteśmy gorzej zaopatrzeni. Spróbujemy razem. Wyruszamy dopiero jutro, więc proponuję zwiedzić Hong-Kong. Przy tej okazji pokażę wam dżonkę, Godfrydzie, napełnij fajkę i nalej wody do balonu!
— Mógłby to właściwie równie dobrze zrobić kelner. Tu jestem czcigodnym podróżnikiem, któremu godność osobista nie pozwala czyścić cudzych fajek.
— Ach taki Chcesz odgrywać pana? Nie mam nic przeciwko temu. Spróbuj. Ale ja pojadę z innym pucybutem. Rachunków wielkich nie mamy. Zachowaj sobie zaliczkę, którą ci dałem.
— Co? Wymawia mi pan miejsce? Tego mi jeszcze brakowało! Wolę już raczej z zapałem zabrać się do fajki! Pozostaję, pański wierny Godfryd de Bouillon, w głębokim szacunku, jak dotychczas!
Odkorkował jedną z pozostałych flaszek, wy-

96