obiad, bardzo głodny, jak nam oznajmił z gorzkim uśmiechem na twarzy, a obiad jego składał się z paru kromek chleba ze smalcem i kubka herbaty bez mleka... Drzwi następne otworzyła nam kobiecina w wieku średnim i, nie rzekłszy ani słowa, zaprowadziła nas do pokoju, gdzie cała rodzina siedziała w milczeniu, utkwiwszy oczy w szybko wygasający ogień. Taką pustką i beznadziejnością owiani byli ci ludzie i ich maleńka izdebka, że doprawdy nie chciałbym po raz drugi sceny takiej oglądać. „Nic nie zarobiły, panie“, rzekła kobieta, wskazując na swe dzieci, „nic nie zarabiają już od 20 tygodni, a już całe pieniądze nasze się rozeszły; całe 20 funtów szterlingów, któreśmy z ojcem w lepszych czasach uciułali w nadziei, że to nam pozwoli przetrwać złe czasy.... A niechże Pan teraz zobaczy!“, krzyknęła dzikim prawie głosem, wyciągając książeczkę bankową, gdzie były kolejno oznaczone wszystkie wpłaty i wypłaty, tak że mogliśmy się naocznie przekonać, jak ten skromny fundusz, od pierwszego wkładu j szylingów narastał stopniowo aż do 20 funtów, i jak później znów topniał, jak z funtów schodził do szylingów, aż wreszcie ostatnia adnotacja czyniła książeczkę również bezwartościową, jak strzęp białego papieru. Rodzina ta otrzymywała pożywienie z domu roboczego, który raz na dzień dostarczał jej nędznego posiłku... Następna nasza wizyta zaprowadziła nas do żony pewnego metalowca, który pracował w stoczni. Znaleźliśmy ją — chorą z głodu, wyciągniętą w ubraniu na materacu, nawpół przykrytą kawałem dywana, gdyż cała pościel była w lombardzie. Doglądały jej wynędzniałe dzieci, którym opieka byłaby równie potrzebna, jak ich matce. 19 tygodni przymusowego bezrobocia doprowadziły ją do takiego stanu; opowiadała nam swe dzieje z takim jękiem rozpaczy, jakgdyby utraciła wszelką nadzieję na powrót lepszych czasów... Gdyśmy już wychodzili z tego domu, podbiegł do nas jakiś młody robotnik, prosząc, abyśmy zaszli do niego do mieszkania i zobaczyli, czy się nie da co uczynić dla niego. A miał on do pokazania tylko młodą żonę i dwoje ładnych dzieci, pęk kwitów z lombardu, i ogołocony ze sprzętów pokój“.
W sprawie bolesnych następstw kryzysu z r. 1866, przytaczamy poniżej wyciąg z pewnej torysowskiej gazety. Należy przytem pamiętać, że Eastend, wschodnia część Londynu, o której tu mowa, jest zamieszkiwana nietylko przez robotników, zatrudnionych przy budowie okrętów żelaznych i w innych gałęziach wielkiego przemysłu, lecz również przez licznych t. zw. „chałupników“, stale płatnych
Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/784
Wygląd
Wystąpił problem z korektą tej strony.