Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/694

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

Lecz grzech pierworodny ciąży nad wszystkimi. Wraz z rozwojem produkcji kapitalistycznej, nagromadzania i bogactwa, kapitalista przestaje być wyłącznie uosobieniem kapitału. „Współczuje po ludzku“ z Adamem w swem własnem ciele, a zarazem staje się dość wykształcony, aby ośmieszać fanatyczną ascezę staroświeckiego ciułacza skarbu. Podczas gdy kapitalista klasyczny piętnuje spożycie indywidualne, jako grzech przeciwko swej funkcji i jako „powstrzymywanie się“ od nagromadzania, to kapitalista zmodernizowany zdolny już jest widzieć w nagromadzaniu „wyrzeczenie się“ swych uciech. „Ach, dwie dusze goszczą w mej piersi, i jedna chce się oderwać od drugiej!“

W zaraniu dziejowem produkcji kapitalistycznej — a fazę tę indywidualnie przechodzi każdy kapitalistyczny dorobkiewicz — chciwość i skąpstwo są namiętnościami, panującemi absolutnie. Ale rozwój produkcji kapitalistycznej stwarza nietylko cały świat rozkoszy. Dzięki spekulacji i kredytowi stwarza on tysiączne źródła raptownego zbogacania się. Na pewnym szczeblu rozwoju „wymagania interesu narzucają nawet „nieszczęsnemu“ kapitaliście pewien konwencjonalny stopień rozrzutności, będący zarazem wystawą jego bogactwa, a więc podstawy jego kredytu. Zbytek wchodzi

    lichwiarz i skąpiec, gdyż chce on być bogiem nad wszystkimi ludźmi. Turcy wojownicy, tyram, są też ludźmi złymi, jednak muszą oni dawać żyć ludziom i uznają, ze są złymi i wrogami. Mogą też, a nawet muszą nieraz nad niejednym się ulitować. Lecz lichwiarz i skąpiec pragnie, aby cały świat ginął w głodzie i w pragnieniu, w żałobie i w nędzy, byle on wszystko mógł zagarnąć, byle każdy miał wszystko od niego, jak od jakiego boga i był wiecznie jego poddanym... Nosi futra, złote łańcuchy i pierścienie, pysk sobie chędoży i chce uchodzić za poczciwego i pobożnego człowieka... Lichwiarz jest wielkim potworem, jest, jako smok, który wszystko pustoszy, gorzej niż Kakus, Gerion i Anteusz. I przytem stroi się, udaje świętoszka, byle tylko nie dojrzano, skąd się wzięły woły, które tyłem prowadzi do swej jaskini. Ale Herkules posłyszy głos wołów i jeńców, znajdzie Kakusa nawet wśród skal i wąwozów i wydrze woły z rąk złoczyńcy. Kakusem zwie się bowiem złoczyńca, pobożny lichwiarz, który wszystko kradnie, rabuje i pożera. Udaje przytem, że nic nie zrobił, i nikt ma nie ma poznać, jako że woły tyłem do jaskini ciągał, aby ze śladów wnosić można, ze je stamtąd wypuscił. A więc lichwiarz oszukuje świat, udając, że jest użyteczny, ze daje światu woły, a tymczasem porywa je dla siebie i sam pozera... Skoro więc ścinają i kołem lamią zbójców, morderców i podpalaczy, to o ileż słuszniej należałoby kołem łamać, żyły wypruwać... wypędzać, wyklinać, i ścinać wszystkich lichwiarzy“. Martin Luther: „An die Pfarrherrn, wider den Wucher zu predigen, Wittenberg, 1540“).