Strona:PL Marx Karl - Kapitał. Krytyka ekonomji politycznej, tom I, zeszyty 1-3.pdf/627

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Wystąpił problem z korektą tej strony.

a za drugim razem praca żywa[1]. Jest to tem niedorzeczniejsze;, iż wartość towaru określona jest nie przez ilość pracy, rzeczywiście w nim ucieleśnionej, lecz przez ilość pracy żywej, niezbędnej dla jego wytworzenia. Niechaj dany towar wyobraża 6 godzin pracy. Jeżeli dokonane zostaną wynalazki, zapomocą których można go wytworzyć w ciągu 3 godzin, to również wartość towaru już wytworzonego spadnie o połowę. Wyobraża on teraz 3 godziny pracy społecznie niezbędnej, zamiast poprzednich 6. A więc wielkość jego wartości określona jest przez ilość pracy, potrzebnej dla wytworzenia go, nie zaś przez jej formę przedmiotową.
W istocie posiadaczowi pieniędzy przeciwstawia się bezpośrednio na rynku towarowym nie praca, lecz robotnik. Tem zaś, co robotnik sprzedaje, jest jego siła robocza. Zaledwie praca jego istotnie się rozpoczyna, już przestała don należeć, a więc już nie może być przezeń sprzedana. Praca jest substancją wartości i jej imanentną miarą, ale sama nie ma żadnej wartości[2].

W wyrażeniu „wartość pracy“ pojęcie wartości nietylko znika zupełnie, ale przekształca się w swe przeciwstawienie. Jest to pojęcie urojone [nie odpowiadające rzeczywistości], podobnie jak naprzykład wartość ziemi. Są to kategorje przejawów stosunków rzeczywistych. To, że rzeczy przejawiają się nieraz w formie wypaczonej, jest znane dostatecznie we wszystkich naukach, prócz ekonomji politycznej[3].

  1. „Wypadło się umówić (jeszcze jedno wydanie „Umowy Społecznej“), że ilekroć praca dokonana wymieniana byłaby na pracę, mającą być dokonaną, ten ostatni (kapitalista) otrzymałby wartość wyższą, niż pierwszy (robotnik). (Simonde de Sismondi: „De la richesse commerciale. Génève 1803“, tom I, str. 37).
  2. „Praca, wyłączny miernik wartości..., twórczyni wszelkiego bogactwa, nie jest towarem“. (Th. Hodgkins: „Popular economy“, str. 186).
  3. Natomiast uznawanie takich wyrażeń poprostu za licentia poetica [dowolność poetycką] jest dowodem niemocy analizy. Dlatego w stosunku do frazesu Proudhona: „Mówimy o pracy, że ma wartość („valoir“) nietyle jako towar właściwy, ile ze względu na wartości, o których przypuszczamy, że są w niej zawarte potencjalnie. Wartość pracy jest przenośnią i t. d.“ — czynię następującą uwagę: „W towarze pracy, który jest przeraźliwą rzeczywistością, widzi on tylko elipsę gramatyczną. A więc cale społeczeństwo dzisiejsze, oparte na towarowym charakterze pracy, jest odtąd oparte na licencji poetyckiej, na przenośni. Jeżeli społeczeństwo chce usunąć „wszelkie dolegliwości“, od których cierpi a no, niechaj usuwa wszelkie źle brzmiące wyrazy, niech zmienia język; wystarczy zwrócić się w tym celu do Akademji i zażądać od niej no-