wych podstawach, umożliwia większą, oszczędność w rozchodowaniu zarówno jej części składowych jak jej środków spożycia; wreszcie dlatego, że jej zakres działania jest bez porównania większy, aniżeli zakres działania prostego narzędzia. Jeżeli od obojga — od maszyny i narzędzia — odejmiemy ich przeciętny koszt dzienny, czyli tę cząstkę składową wartości, którą dołączają do wytworu dzięki swemu przeciętnemu zużyciu dziennemu oraz dzięki spożyciu materjałów pomocniczych, jak węgiel, oliwa i t. d., to wypadnie, że działają one darmo, zupełnie tak samo, jak siły przyrody, istniejące bez udziału pracy ludzkiej. O ile większy, w porównaniu z narzędziem, jest zakres produkcyjnego działania maszyny, o tyle większy, w porównaniu z narzędziem, jest zakres jej służby bezpłatnej. Dopiero w wielkim przemyśle człowiek uczy się zmuszać wytwór siwej minionej, już uprzedmiotowionej pracy do bezpłatnego działania na wielką skalę, na podobieństwo sił przyrody[1].
Przy rozpatrywaniu kooperacji i rękodzielnictwa przekonaliśmy się, że niektóre ogólne warunki produkcji, jak naprzykład budynki i t. p., w porównaniu z rozproszonemi warunkami produkcji robotników pojedynczych, mniej się zużywają przy wspólnem użytkowaniu ich, a więc w mniejszym stopniu podrażają wytwór. Przy produkcji maszynowej nietylko kadłub maszyny roboczej jest zużywany wspólnie przez jej liczne narzędzia, ale również ta sama maszyna poruszająca wraz z częścią aparatu transmisyjnego jest zużywana wspólnie przez wiele maszyn roboczych.
Jeżeli dana jest różnica pomiędzy wartością maszyny a tą cząstką jej wartości, którą ona przenosi na swój dzienny wytwór, to stopień, w jakim ta cząstka wartości podraża wytwór,
- ↑ Ricardo kładzie niekiedy tak silny nacisk na tę stronę działania maszyn (której zresztą nie wyjaśnia, podobnie jak nie wyjaśnia różnicy pomiędzy procesem pracy a procesem wytwarzania wartości), że chwilami nawet zapomina o tej cząstce wartości, którą maszyny przenoszą na wytwór, i całkiem utożsamia maszyny z siłami przyrody. Naprzykład: „Adam Smith nie zapoznaje bynajmniej doniosłości usług, które nam świadczą siły przyrody oraz maszyny, lecz bardzo trafnie ocenia rodzaj wartości, której one przysparzają towarom... albowiem, skoro pełnią one swą służbę bezpłatnie, to pomoc, którą nam okazują, nic nie dołącza do wartości wymiennej“ (Ricardo: „Principles of political economy 3rd ed. London 1821“, str. 336, 337). [Przekład polski dr. M. Bornsteinowej, Warszawa, r. 1919, str 227], Uwaga Ricarda jest oczywiście słuszna, gdy skierowana jest przeciw Say’owi, który wyobraził sobie, że „usługi“ maszyn polegają na tem, iż stwarzają one wartość, stanowiącą część „zysku“.