Strona:PL Marrene Dzieci szczescia.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
49
──────


trufle, żywe odcienia pikli przy purpurowych i złotych kroplach galarety.
— Co za wykwint — szepnęła doktorowa, przybierając po raz drugi ogromną porcyę łososia. — Tego w domu nie zrobiono. Widać zaraz, że to od Stępkowskiego pochodzi.
— Czy nie mówiłam, jakie tu zbytki — zawołała tryumfująco sędzina, a idąc za przykładem sąsiadki nałożyła sobie czubaty talerz.
— Niby to smaku dodają, te wszystkie figle kuchenne. Ciekawam, komu chcą zaimponować, jużci nie Czerczy, bo ten zapewneby się na tém nie poznał.
Oczy doktorowéj szukały narzeczonego, znajdującego się w téj chwili koło Marceli, i spoczęły na nim. Pani sędzina nieznacznie pociągnęła ją za rękaw.
— Wszakże jest prezes — rzekła zniżonym głosem, wskazując go oczyma — dla niego przecież wystąpić warto — zna się na tém.
— Oh prezes! taki zajęty, że nie wie nawet, co ma na talerzu. Patrz pani, jak Mulska śmieje się do niego, pokazując białe, ostre ząbki, a Kalicka magnetyzuje go spojrzeniem. Która téż odniesie zwycięztwo?
Sędzina wzruszyła ramionami.
— Zwycięztwo! obiedwie i żadna. Czyż pani prezesa nie zna! Podobają mu się wszystkie kobiety na świecie, oprócz jednéj — własnéj żony. Teraz przecież nie zajmują go sąsiadki, z po za nich upa-