pnie ulepszenia, które mogły mieć wartość w pewnej epoce, tracą ją z chwilą, kiedy się ro powszechniły przez rozwój agronomii.
Przedstawicielem ziemi-kapitału nie jest właściciel ziemski, ale farmer. Dochód, który ziemia daje jako kapitał, jest to procent i zysk przemysłowy a nie renta. Są ziemie, ktòre przynoszą procent i zysk, a które nie przynoszą wcale renty.
W rezultacie ziemia, o tyle o ile daje procent, jest ziemią-kapitałem, a jako ziemia-kapitał nie daje renty, nie ustanawia własności gruntowej. Renta wynika ze stosunków społecznych przy jakich odbywa się eksploatacyja ziemi. Nie może być ona rezultatem mniej lub więcej stałej, mniej lub więcej trwałej natury ziemi. Renta pochodzi ze stosunków społecznych a nie z gruntu.
Według p. Proudhona „ulepszenie uprawy ziemi“ — skutek „udoskonalenia przemysłu“ jest przyczyną ciągłego wzrostu renty. Przeciwnie to ulepszenie sprowadza jej peryjodyczne spadanie.
Na czem zależy w ogóle każde ulepszenie, bądź w rolnictwie, bądź w przemyśle? Jest to produkować więcej przy tej samej ilości pracy, jest to produkować tyleż samo albo nawet więcej przy mniejszej ilości pracy. Dzięki ulepszeniom farmer nie potrzebuje używać większej ilości pracy do stosunkowo mniejszej ilości produktu. Nie potrzebuje on uciekać się do gruntów niższego gatunku, a wkłady robione stopniowo w tę ziemię zostają jednakowo produkcyjne. Zatem te ulepszenia zamiast przyczyniać się do ciągłego, podnoszenia się renty — jak to utrzymuje p. Proudhon — przeciwnie są czasowemi przeszkodami do jej podniesienia.
Angielscy właściciele ziemscy siedemnastego wieku tak dobrze rozumieli tę prawdę, że sprzeciwiali się postępowi rolnictwa, z obawy zmniejszenia swych dochodów. (Patrz Petty, angielski ekonomistą z czasów Karola II.)
„Wszelki wzrost płacy roboczej nie może mieć innego skutku jak wzrost ceny zboża, wina i t. d.; jest to całkowita cena każdej rzeczy. Idźmy jeszcze dalej; płaca jest to stosunek elementów, składających bogactwo i codziennie spotrzebowywanych reprodukcyjnie przez masy robotników. Otóż podwoić płacę robotnika, to znaczy dawać każdemu producentowi część większą od jego produktu, co jest sprzecznem; jeżeli podwyższenie ma miejsce tylko w małej części przmysłu, to wywoła ogólny zamęt w zamianie, jednem słowem drożyznę...
„Utrzymuję, że jest niemożliwem, aby bezrobocia z następującem, po nich powiększeniem płacy zarobkowej, nie wywołały ogólnego, podrożenia; to jest tak pewne, jak dwa razy czyni cztery.“ (Proudhon T. I str. 110 i 111).
Przeczymy wszystkim tym zapewnieniom z wyjątkiem tego, że dwa razy dwa czyni cztery.